czwartek, 29 listopada 2012

     Jeszcze zamknijcie mi moją ukochaną Kultową. Wszystko się kończy, nic się nie zaczyna. Sapkowski kłamał, jebany. 

piątek, 28 września 2012


     Niektórych rzeczy się po prostu, kurwa, nie spodziewam. Szczególnie, kiedy wydaje mi się, że znam ją na wylot. She's my person. Hm, już nie, heh. KURWA MAĆ. 

wtorek, 4 września 2012


     Zaczynam pojmować, jak on się czuł, kiedy to wszystko się stało - jakby stracił wszystko, co miał. Mnie już niewiele zostało z tego, co kocham, także powodzenia. Ciekawe, jak silną mam osobowość, czas się przekonać. I tak wierzę w reinkarnację, bycie jakąś kozą czy czymś na podobie nie może być złe. No, ale się zobaczy. Jakoś leci, płynę z prądem. Show must go on. 

środa, 15 sierpnia 2012


     Coke 2012 zaliczony do najlepszych przeżyć na świecie. Placebo, piękny Brian, piękne Infra-Red, piękne Meds, Special Needs, wszystko wszystko, wszystko. A przede wszystkim piękny brytole moi malutcy, piękny Tomo, z którym chce wziać ślub i żyć sobie spokojnie w Londynie, jak on sobie będzie rozwijam ten ich zespół. Fuck it, fuck it, fuck it. I tak mam przejebane, zawsze muszę się w coś wjebać, chociaż to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę w danym momencie. NIE PIJĘ NA IMPREZACH OD DZISIAJ. Tylko w kontrolowanym towarzystkie "no men". AMEN. 

sobota, 4 sierpnia 2012

Powiem to offem, czas na OFFA <3

Piękni chłopcy, niedobry Grolsch, dziwna muzyka, piękna muzyka, upał, deszcz, pizgawica, niechciane twarze, dobrzy znajomi, spanie do południa, powroty o drugiej w nocy, fajki, reddsy, maleńki Rojek, fajna zabawa.

\aż do niedzieli

sobota, 19 maja 2012

JA PIERDOLE. POGŁO MNIE NA MAKSA. Ogólnie to zajekurwabiście przejebane.

EDIT: No to lajcior :)

piątek, 11 maja 2012


     Podobno pogaduszki od serca z babiszkami mają pomóc. Tak przynajmniej się dzieje z 99,99% społeczeństwa, a ja stanowię to jebane 0,01%, w przypadku którego normalne metody nie działają. Preferuję wypieranie z pamięci, zagrzebywanie, po prostu bycie ponadto - umysł nade wszystko. I muszę stwierdzić, że to, cholera, pięknie działa. Działało. Wystarczyło raz złamać swoje postanowienie i zachować się jak każdy normalny człowiek i "wyrzucić z siebie" to, co mi leży na sercu. I TO BYŁ KURWA BŁĄD. Jakbym pociągnęła za jebaną zawleczkę granatu i zrobiła rozpierdol w swojej głowie, wielki jak dupa GW.
     Także nie polecam. Jako stara wyjadaczka rozterek sercowych i zakochiwania się w bad boyach podzielę się jedną niezawodną radą, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, oczywiście dopóki nie przestałam się do niej stosować - bądź ponad, nie zwierzaj się i, najważniejsze, bądź jebaną realistką; optymizm zabija powoli i w bardzo bolesny sposób. A emocje to przeżytek, dzisiaj liczy się rozum.

     A w Mediolanie bardzo spoko. 19 butelek wina, damski striptiz w damskim gronie, 5 paczki fajek w tydzień, wątroba do przeszczepu, nogi do amputacji, raczej bez zmian wagi, kilka nowych ciuchów, rozpierdol sercowy. I coraz mniej lubię niektóre osoby. Osobę. Chyba stanę się zła i dwulicowa - pasuje mi do karnacji. 

xoxo

czwartek, 19 kwietnia 2012



     Podobno Sesia serca nie ma, ale jednak w tej chwili czuje się, jakby jej ktoś je wyrwał, rzucił na ziemię i zapierdolił butami. Tak w skrócie.

czwartek, 1 marca 2012


     Nikt tego nie jest w stanie ogarnąć, ale brniemy. I tak mamy o wiele lepiej od ciebie, nieważne co by się nam stało. Niemniej jednak trzymamy kciuki. A postęp jest, to ważne. Małymi kroczkami wracamy do normalności (jeżeli w ogóle można do niej wrócić). Tylko ile to będzie trwać? Rok, dwa, pięć...? Nie wiem, to wszystko wydaje się być jakimś koszmarem. Gdzieś we mnie głęboko siedzi ta nadzieja w twoje bezgraniczne, idiotyczne szczęście, które pomimo tego pecha do życia powoduje, że zawsze ci się usrywa. Tym razem też tak będzie, czuję to. 
     Codziennie rano jak się budzę, mam nadzieję, ze to wszystko to był głupi sen. A nie, że minął już tydzień, a w zasadzie jest tylko niewiele lepiej. Nie ogarniam, nie jestem w stanie. Nie wiem, po prostu nie wiem, jak moglibyśmy funkcjonować... No. Wiadomo, czarne myśli atakują ze wszystkich stron. Ta wizja jest zbyt straszna, a moja wiedza biologiczno-chemiczna tylko utrudnia mi wiarę w to, że happy ending w takich sytuacjach też istnieje. 
     Wiara czyni cuda, tak mawiają ludzie. Ja tam wierzę w karmę. A złym człowiekiem nie jesteś, więc karma jest po twojej stronie. 
      Kochamy cię, jesteśmy z tobą. Tak robią przyjaciele <3

czwartek, 16 lutego 2012


     Jak się pięknie w ferie bawiło, to się oczywiście szybko skończyły. Obóz śmignął, że nawet nie wiem kiedy. Dla mnie mógłby jeszcze potrwać z miesiąc co najmniej. Przyjęłabym każdą łopatę śniegu od Grzybcia za palenie na klatę 
     Ale przynajmniej mam trzecie miejsce w generalce. I wygrałam czołówkę dzięki temu, mogę teraz szukać butów w szafie i WIDZIEĆ. Jestem oniemiała z radości.No i moje życie towarzystkie nabrało rumieńców. I nowu mogę nazwać całą ekipę moimi przyjaciółmi. Miło jest, jak wiesz, że możesz liczyć na te kilkanaście osób na tym świecie. 
     No ale! Koniec tego dobrego. Semestr wre, w Katowicach wieczna śnieżyca, nawet rozmowy z pewnym panem nie rozgrzewają na tyle, żeby było mi miło i przyjemnie w domciu. Byle w góry!

BON IVER NA OPENERZE <3<3<3