Podobno pogaduszki od serca z babiszkami mają pomóc. Tak przynajmniej się dzieje z 99,99% społeczeństwa, a ja stanowię to jebane 0,01%, w przypadku którego normalne metody nie działają. Preferuję wypieranie z pamięci, zagrzebywanie, po prostu bycie ponadto - umysł nade wszystko. I muszę stwierdzić, że to, cholera, pięknie działa. Działało. Wystarczyło raz złamać swoje postanowienie i zachować się jak każdy normalny człowiek i "wyrzucić z siebie" to, co mi leży na sercu. I TO BYŁ KURWA BŁĄD. Jakbym pociągnęła za jebaną zawleczkę granatu i zrobiła rozpierdol w swojej głowie, wielki jak dupa GW.
Także nie polecam. Jako stara wyjadaczka rozterek sercowych i zakochiwania się w bad boyach podzielę się jedną niezawodną radą, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, oczywiście dopóki nie przestałam się do niej stosować - bądź ponad, nie zwierzaj się i, najważniejsze, bądź jebaną realistką; optymizm zabija powoli i w bardzo bolesny sposób. A emocje to przeżytek, dzisiaj liczy się rozum.
A w Mediolanie bardzo spoko. 19 butelek wina, damski striptiz w damskim gronie, 5 paczki fajek w tydzień, wątroba do przeszczepu, nogi do amputacji, raczej bez zmian wagi, kilka nowych ciuchów, rozpierdol sercowy. I coraz mniej lubię niektóre osoby. Osobę. Chyba stanę się zła i dwulicowa - pasuje mi do karnacji.
xoxo
Zgadzam się, zgadzam. - Joy
OdpowiedzUsuńJa też się zgadzam, jak jeszcze raz ktoś mi powie: wyrzuć to z siebie, będzie ci lepiej, to na niego literalnie zwymiotuję.
OdpowiedzUsuńAle mimo tego całego cierpienia, bezsilności, braku szans, etc., bad boy'e to jest to. <3 Powiedziała sadystka Neś, hłeh, hłe.
Buziaki, luvlu. ;***